środa, 30 listopada 2016

#25 Let's play: Mass Effect

Czyli jedna z najbardziej popularnych gier łączących w sobie RPG i akcję do tego osadzona w przyszłości, gdzie ludzkość próbuje się wybić na tle innych ras zamieszkujących galaktykę. Jak nie jestem wielką fanką akcji to ta produkcja firmy BioWare z 2008 roku zasługuje na uwagę każdego gracza.


Wprowadzenie do fabuły

Po fenomenalnym odkryciu na Marsie technologi Protean, ludzkość gwałtownie rozwinęła się wkraczając w wspólnotę inteligentnych ras w galaktyce. Akcja gry rozpoczyna się w 2183 roku na pokładzie SSV Normandia, gdzie wcielamy się w postać Komandora Shepard'a. Początkowo uczestniczymy w ćwiczebnych manewrach Normandii, którym towarzyszy obecność Widma (Wywiad i Działania Militarno-Obronne - WiDMO) Nihilusa będącego Turianinem. W momencie gdy zostaje odebrany komunikat z Eden Prime następuje zwrot akcji i ćwiczenia zmieniają się w prawdziwą misję, mającą na celu ocalenie proteańskiego nadajnika, który niedawno odkryto. W trakcie misji odkrywamy, że inne Widmo - Saren zbuntował się i planuje krwawy mord na ludziach. Natomiast w trakcie gry wstępujemy do oddziału Widm jak i odkrywamy kto tak na prawdę ciągnie za przysłowiowe sznurki.


Moje odczucia

Nie będę ukrywać, że gdy po raz pierwszy sięgnęłam po Mass Effect to miałam ochotę wyłączyć grę gdy tylko zaczęły się elementy akcji. Było to spowodowane faktem, że grę rozpoczęłam po innej produkcji BioWare - Dragon Age: Origins; więc całkowicie inny styl sterowania mnie zniechęcił. Jednak nauczona, że nie można od razu rezygnować zrobiłam kilka podejść, aż w końcu bez problemu opanowałam sterowanie postacią oraz wydawanie rozkazów członkom drużyny, I w tym momencie pokochałam tą grę! Nagle poczułam się częścią zespołu Normandii jako Komandor Shepard. Wciągająca fabuła, gdzie prawie do samego końca nie byłam pewna jaka jest prawda do tego nawet wciągnęło mnie strzelanie do przeciwników! No i oczywiście ukochany pojazd czyli Mako, gdzie moje umiejętności kierowania okazały się fatalne.

Mimo faktu, że Komandor Shepard jest dość znaną osobą w Przymierzu to spokojnie możemy stworzyć postać skrajnie dobrą jak i złą. Każda podjęta decyzja czy odpowiedź w dialogu wpływa na całą historię oraz to jak odbierany jest nasz bohater. W ten sposób można stworzyć "unikalną" historię (oczywiście na tyle unikalną na ile pozwalają nam twórcy gry :P ) i jeszcze bardziej wczuć się w klimat gry. W końcu razem z Shepard'em musieliśmy podejmować trudne decyzje, gdzie nawet decydowaliśmy o życiu członków naszej drużyny. Biorąc także pod uwagę, że podjęte decyzje w tej grze miały także wpływ na dalszą zabawę z Mass Effectem w kolejnych częściach.


Nie mogę oczywiście zapomnieć o drużynie i załodze Normandii. Podobnie jak w Dragon Age: Origins twórcy nie próżnowali i stworzyli wspaniały, różnorodny zespół dla naszego Komandora Shepard'a. Mimo przynależności do Sił Przymierza czyli wojsk składających się wyłącznie z rasy ludzkiej w naszej załodze pojawiają się także przedstawiciele innych nacji!

Shperad ma taki dar przekonywania, że do walki z Sarenem dołącza Turianin Garrus Vakarian (już) były oficer SOC (Służby Ochrony Cytadeli), którego w moim przypadku ciągle musiałam sprowadzać na prawidłowy tor myślenia (tak bardzo droga idealisty xD ).



Oczywiście tak wspaniały statek ma siłę przekonywania takich ras jak Quarianie a za tym idzie w drużynie jest także miejsce dla Tali'Zorah nar Rayya (idealna opcja gdy chcesz wszystko otiwrać i musisz mieć jakiegoś technika w zespole).



Brutalna siła i duży rozmiar? Shperad to lubi więc Kroganin to idealna inwestycja! Więc i tym sposobem Urdnot Wrex staje się idealnym towarzyszem. Bo wierzcie mi, że Wrex jest najlepszym rozwiązaniem w każdej sytuacji.



No i zaproszenie typu "chcemy zabić twoją matkę, ale mamy dane z proteańskiego nadajnika" jest zawsze na miejscu gdy masz do czynienia z badaczką Asari, więc i także Liara T'Soni chce należeć do załogi Normandii. A przy okazji zdobywacie kolejnego biotyka więc niech siła implantów się szerzy!



Trochę dużo tutaj kosmitów, więc chyba wypada wspomnieć o pozostałych członkach, którzy tym razem należą do Sił Przymierza (w końcu to ich statek, więc oprócz załogi wykonawczej muszą być inni ludzie).


Więc przedstawię wam także jednego z najlepszych biotyków (ze starym implanetm L2) Sił Przymierza, jednego ze stałych członków załogi Normandii oraz towarzysza Sheparda z Eden Prime czyli - Kaidan Alenko. Niby chłodny typ ale wewnątrz siedzi romantyk (a w trzeciej części nawet umie gotować więc idealny kandydat na męża :P )




By była równowaga kobiet jest także piękna Ashley Williams, której siła i zdolności bojowe potrafią zawstydzić mężczyzn i można zaryzykować, że sam Wrex jest pewnie pod wrażeniem jej umiejętności. Chociaż też jest wrażliwa i pięknie recytuje wiersze, więc nie koniecznie żołnierze są zimni jak głaz.



No i nie może zabraknąć członka załogi, który może nie towarzyszy nam w walce, a przynajmniej w sposób fizyczny. Bo co by się zrobiło bez najlepszego pilota w całym Przymierzu jakim jest Jeff Moreau, a raczej tak zwany Joker? Jego humor jak i podejście do wszystkiego udowadnia, że jest to najlepszy kompan Shepard'a (a do tego ma zabójczy śmiech ale to dopiero odkrywa się w trójce)




Podsumowując uważam Mass Effect za jedną z najlepszych gier w jakie grałam wliczając w to także następne części. Tą grę z czystym sercem mogę każdemu polecić ze względu na fabułę jak i frajdę rozwalania Gethów. Dawno się tak nie wczułam w bohatera, a tym bardziej nie przeszłam w niemal ekspresowym tempie całej serii, by zacząć od nowa i odkrywać smaczki, które dopiero w całości serii mają sens. A tym bardziej, że już w następnym roku odbędzie się premiera najnowszej części Mass Effect: Andromeda czyli jest pretekst by rozpocząć przygodę z Shepardem jak i resztą załogi. 
czwartek, 4 sierpnia 2016

#24 #nomakeupchallenge - Wyzwanie warte gry

Następny post miał być odnośnie gry jednak podczas lektury magazynu Joy odkryłam bardzo ciekawą akcję. Osoby, które śledzą mnie na Instagramie i na Facebooku już pewnie się domyślają o czym mówię oraz poznali mnie z innej strony.



Otóż Joy Polska rzucił nam wyzwanie by pokazać się całkowicie naturalnie bez żadnych upiększeń w formie makijażu i filtrów. Wydaje się to na początku głupie, ponieważ jak mamy odkryć przed wszystkim nasz wizerunek, który nie został podrasowany? Przecież wszędzie widzimy piękne kobiety a pod ich zdjęciami tysiące laików i my mamy pokazać to jak wyglądamy rano? Głupota.
Jednak gdy na chwilę się zastanowiłam odkryłam, że ma to jednak sens! W końcu właśnie przez te zdjęcia pięknych i umalowanych kobiet nie chcemy się nigdzie pokazywać bez makijażu. Są nawet takie przypadki, że mimo dnia wolnego który spędzamy w domu sięgamy po kosmetyki, by poczuć się lepiej. Ja sama należę do tych kobiet, że nawet z psem nie wyjdę jeśli nie "uczłowieczę się" za pomocą kremu BB i kilku innych kosmetyków. Wtedy czuje się pewniej i nie muszę się obawiać, że ktoś spojrzy na mnie i uzna, że jestem zaniedbana bądź chora.



Jednak dzięki tej akcji możemy dostrzec własne piękno! Gdy przeglądam na Instagramie zdjęcia pod #nomakeupchallenge czuję, że nie mamy czego się wstydzić. Każda nas jest piękna i nie potrzebujemy makijażu czy retuszu by to pokazać. Owszem na początku zestawienie wydaje się przerażające, ponieważ gdy spojrzała na swoją "przemianę" pomyślałam, że wszystkim ekrany pękną. Ale po chwili uznałam, że przecież tak źle nie wyglądam. W końcu bez makijażu widziały mnie tylko bliskie osoby a teraz może zrobić to każdy! Jednak widząc jak akcja rośnie w popularność czuję się jeszcze lepiej, ponieważ nie możemy tylko wzorować się na zdjęciach z idealnym makijażem. Bo naturalne także jesteśmy piękne.


Gorąco was zapraszam do tego wyzwania wraz z Joy Polska *KILK*KLIK*KILK*. Więc moje drogie - CHALLENGE AKCPET?



środa, 20 lipca 2016

#23 Wanna be sweet? - Etude House Dear Girls Oil Control Pact

Jak już zapowiedziłam będę dzisiaj pisać o pudrze transparentnym od Etude House. Ten kosmetyk posiadam już od dłuższego czasu i miałam okazję go sprawdzić w każdych warunkach, więc i wypada w końcu o nim napisać. A więc do dzieła!


Skład

TALC, SILICA, POLYETHYLENE, MICA (CI 77019), ALUMINUM STARCH OCTENYLSUCCINATE, PTFE, ETHYLENE/ACRYLIC ACID COPOLYMER, OCTYLDODECYL STEAROYL STEARATE, SYNTHETIC BEESWAX, SQUALANE, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) SEED OIL, BERTHOLLETIA EXCELSA SEED OIL, OENOTHERA BIENNIS (EVENING PRIMROSE) OIL, CITRUS MEDICA LIMONUM (LEMON) PEEL OIL, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS (SWEET ALMOND) OIL, ARGANIA SPINOSA KERNEL OIL, OLEA EUROPAEA (OLIVE) FRUIT OIL, HIPPOPHAE RHAMNOIDES FRUIT EXTRACT, PEARL EXTRACT, GOSSYPIUM HERBACEUM (COTTON), FICUS CARICA (FIG) FRUIT EXTRACT, PUNICA GRANATUM EXTRACT, CITRUS PARADISI (GRAPEFRUIT) FRUIT EXTRACT, CITRUS MEDICA LIMONUM (LEMON) FRUIT EXTRACT, PYRUS COMMUNIS (PEAR) FRUIT EXTRACT, ACTINIDIA CHINENSIS (KIWI) FRUIT EXTRACT, SOLANUM LYCOPERSICUM (TOMATO) FRUIT/LEAF/STEM EXTRACT, VITIS VINIFERA (GRAPE) FRUIT EXTRACT, PYRUS MALUS (APPLE) FLOWER EXTRACT, ACANTHOPANAX SENTICOSUS (ELEUTHERO) ROOT EXTRACT, VELVET EXTRACT, PRUNUS PERSICA (PEACH) KERNEL EXTRACT, GANODERMA LUCIDUM (MUSHROOM) STEM EXTRACT, GINKGO BILOBA LEAF EXTRACT, PANAX GINSENG ROOT EXTRACT, ANGELICA ACUTILOBA ROOT EXTRACT, SORBITAN ISOSTEARATE, DIMETHICONE, ETHYLHEXYLGLYCERIN, GLYCERYL CAPRYLATE, CELLULOSE, HYDROXYAPATITE, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, BUTYLENE GLYCOL, WATER, LECITHIN, PHENOXYETHANOL, CAPRYLYL GLYCOL, FRAGRANCE(PARFUM)




Moja opinia

Jest to mój pierwszy puder transparenty i już się w nim zakochałam. Bez wyrzutów sumienia zrezygnowałam z tradycyjnych pudrów, ponieważ to na czym mi zależało uzyskałam dzięki temu cudeńku. Prościej pisząc gdy chcę zrezygnować z blasku kremu BB od razu sięgam po Oli Control Pact, który nie powoduje efektu maski na twarzy! Delikatnie matuje pozostawiając wygląd zdrowej i naturalnej cery. Do tego jest bardzo mały i zmieści się do najmniejszej torebki, więc zawsze można mieć go pod ręką gdy chce się poprawić efekt,
W moim wypadku utrzymuje się bardzo długo i jedynie co parę godzin poprawiam okolice strefy T. Nie zaznacza zmarszczek pod oczami ani nie wysusza cery, więc jest idealnym rozwiązaniem gdy chce się trochę zmatowić cerę.

A wy używacie takich pudrów? Co o nich sądzicie?
Przy okazji w najbliższym czasie będzie trochę więcej o samej marce Etude House jak i o ich kosmetykach. A za niedługo poczytacie o kolejnej grze jak i nowe wyznania kasjerki.
środa, 6 lipca 2016

#22 Dlaczego walczę z oznakami starzenia? + Wynik rozdania

W poście gdzie opisywałam linię Moistfull Collagen od Etude House zadano mi pytanie na które chcę teraz odpowiedzieć, ponieważ idealnie nadaję się na dzisiejszy temat. Autorką pytania jest  

Otóż za niedługo skończę 22 lata i owszem mam już zmarszczki. W większości są to mimiczne czyli takie które powstają w wyniku mimiki twarzy jak marszczenie brwi, mrużenie oczu czy od uśmiechania. Wychodzi na to, że jest to od nas niezależne ponieważ każdy z nas lubi się śmiać, przy niezadowoleniu marszczyć brwi czy mrużyć oczy jeśli nie może czegoś doczytać. Jednak jeśli wcześnie zadbamy o to by nasza cera była nawilżona i elastyczna można zahamować proces powstawania zmarszczek, ponieważ skóra będzie powracała do swojej pierwotnej postaci nie pozwalając na jakiekolwiek uszkodzenia.

Jak już kiedyś pisałam przez moje wcześniejsze podejście do tematu urody bardzo zaniedbałam cerę oraz doprowadziłam do fatalnego stanu. Niestety wzięłam się w garść po fakcie i bardzo długo pracowałam by poprawić jej kondycję, jednak zmarszczki pozostały. Ich usunięcie wydaje się rzeczą niemożliwą przez to, że proces regeneracji jest bardzo długi jeśli nie patrzeć na operacje. Do tego nie każdy kosmetyk spełnia obietnice likwidacji płytkich zmarszczek. Poprzez skrupulatną pielęgnacje, masaże oraz kontrolowanie niektórych grymasów można ukryć powstałe płytkie zmarszczki ale to jest na prawdę długi proces. Po trzech latach pracy nad zmarszczkami nie pozbyłam się ich ale zmniejszyłam i nie raz zdarza się, że lubią wyjść na światło dzienne jednak się tym nie martwię.

Teraz dbam odpowiednio o stan nawilżenia mojej cery przez co już teraz walczę ze zmarszczkami, które w przyszłości mogą się pojawić! Z własnego doświadczenia wiem, że to co już powstało trudno wybawić, więc nie chcę na starość obudzić się z ręką w nocniku i płakać, że kremy nie usuwają zmarszczek. Za pomocą odpowiedniej pielęgnacji, którą podjęło się przed faktem można opóźnić proces starzenia skóry, a o to chyba nam wszystkim chodzi. Dlatego mojej młodszej siostrze, która ma jedenaście lat wbijam do głowy, że jeśli teraz nie zadba o cerę to później będzie jeszcze gorzej.

Więc śmiało mogę powiedzieć mam 22 lata i walczę ze starzeniem, ponieważ każdy moim zdaniem powinien to robić, by jak najdłużej wyglądać młodo

A teraz dochodząc do wyczekiwanego, to czas na ogłoszenie wyników rozdania.



A więc paczka powędruje do Pink Lipstic, do której zaraz napiszę maila odnośnie danych do wysyłki. Dziękuję wszystkim za udział w rozdaniu.
piątek, 1 lipca 2016

#21 Co się dzieje na sklepie gdy klient nie patrzy - Wyznania Kasjerki

Kiedyś pisałam, że opiszę co pracownicy wyrabiają na sklepie jeśli nie ma klienta w pobliżu i dzisiaj chcę dotrzymać słowa. Jest to także spowodowane faktem, że we wtorek pożegnaliśmy naszego kierownika i naszła mnie ochota na wspominki. Niektóre sytuacje mogą wydać się dziwne i zapewne zrozumie je osoba, która chociaż raz pracowała na sklepie ale postaram się wytłumaczyć co chodziło nam wtedy po głowie. Więc do dzieła!



Pierwszą rzeczą jaką robimy gdy mamy chwilę spokoju to jest po prostu rozmowa. Jednak nie mówimy wtedy o takich sprawach jak pogoda tylko rzucamy w siebie sucharami bądź plotkujemy o tym co zabawnego nam się przydarzyło z udziałem klientów. Na przykład ostatnio miałam z kolegą napady głupawki odnośnie buraków i chrzanu na których brak narzekał jeden z klientów (chociaż "narzekał" to zbyt słabe słowo" i gdy tylko zdarzyła się okazja śmialiśmy się z tego. Mniej więcej wyglądało to tak, że co chwilę szły teksty "przestań chrzanić i idź sadzić buraki". Co zapewne jeśli usłyszałby klient to nic by nie zrozumiał. Ale nas to tak rozbawiało, że prawie leżeliśmy ze śmiechu.
Tak samo gdy na zmianie trafią się gracze i nagle zaczynamy dyskutować o jakiejś grze bądź jak to miałam z innym kolegą o zabijaniu smoków. Wyobraźcie sobie minę klienta, który zaspany wchodzi do sklepu i słyszy jak dwójka dorosłych pracowników kłóci się czy zabijanie smoków jest dobre czy złe. Jestem pewna, że uznał nas za chorych psychicznie i zaczął powoli żałować, że przekroczył próg supermarketu.




Druga rzecz to podjadanie. Nieraz w trakcie pracy potrafi złapać mały głód i wtedy trzeba coś zjeść. Zazwyczaj jakaś mała przekąska, która zmieści się do kieszeni i podczas np. wykładania towaru można ją spokojnie zjeść. Rok temu na dzień dziecka otrzymaliśmy od kierownika po pacce mamby więc każdy z nas przy jakiejś okazji się nią zajadał. Moja koleżanka uznała, że zamiast co chwilę odwijać papierki wpakuje do buzi kilka na raz. Cóż nie wiedziała, że gdy się zaklei podejdzie do niej klient by się o coś spytać. Nigdy nie widziałam by była tak speszona jak wtedy gdy nie mogła połknąć mamby by odpowiedzieć klientowi. Tak samo nieraz na kasie trzymam kanapki i staram się je skubać by wytrzymać do przerwy (jestem strasznym łakomczuchem) i gdy tak zapcham się kanapką akurat musi ktoś podejść do kasy. Na szczęście większość klientów jest wyrozumiała.






W trzeciej czynności jesteśmy mistrzami. Kojarzycie ten moment podczas zakupów gdy nie możesz czegoś znaleźć i poszukujesz obsługi, która jeszcze chwilę temu tutaj była ale nigdzie nikogo nie ma? To właśnie nasze ulubione zajęcie czyli uciekanie przed klientami kiedy zauważamy, że coś od nas chcą. Zazwyczaj ma to miejsce podczas złych dni albo gdy jest tyle do roboty, że nie ma się ochoty pokazać palcem gdzie co leży. Wtedy włącza nam się kontrolka informująca, że czas uciekać a najlepiej to do magazynu. Niby musimy być nastawieni na idealną obsługę klienta, ale gdy ktoś mnie pyta po raz setny od toaletę albo o chrzan to ma się już dosyć i trzeba się szybko ewakuować. Jeśli to coś ważnego pójdzie do kasjerki i ta nas zawoła ale jeśli to było lenistwo by nie przejść przez cały sklep to mówi się trudno. Wiem, jesteśmy wredni.



Najlepszą zabawą na sklepie jest jeżdżenie wózkami, ale nie zgodnie z zaleceniami. Gdy tylko jest pusta alejka budzi się w nas dziecko i nagle się rozpędzamy i uwieszamy na wózku by z pięknym poślizgiem dojechać tam gdzie chcemy. Oczywiście wtedy wózki są odpowiednio dociążone towarem do wyłożenia. Nauczyłam się tego gdy kiedyś tak zadowolona się rozpędziłam i chwilę później widziałam sufit a wózek dalej pojechał. Ponoć na monitoringu dość zabawnie to wyglądało bo nagle na jednej kamerze jestem a na drugiej już widać tylko samotny wózek.



A widzieliście kiedyś jak dwóch pracowników rzuca do siebie arbuzami, bo jednemu nie chce się ze skrzyni iść do półki? Mówię wam to powinna być dyscyplina sportowa a jak do tego zacieśnia więzy pracownicze! Oczywiście to wszystko ma miejsce gdy klienta nie ma w pobliżu bo w końcu nie wypada rzucać czymś co może kupić. Ma to nie tylko miejsce na warzywniaku ale wszędzie. A coś kolega znajdzie na półce gdzie nie powinno być, a ja akurat jestem tam gdzie jest miejsce tego produktu więc wtedy czas na zabawę! No dobra nie robimy tego tylko na alkoholach, bo w sumie byłoby żal gdyby się rozbiło.



Wśród męskiej części załogi jest jedno bardzo lubiane zajęcie na piekarni - straszenie ludzi. Jako, że piekarnia jest tak zabudowana, że nawet nas nie widać gdy wyrzucamy bułki to klienci nie mają pojęcia, że gdzieś tam za pólkami chowa się wredny pracownik. Oczywiście nie mówię tutaj o panice gdy włącza się alarm pieca by wyjąć bułki (wyje jak alarm antywłamaniowy) bo to nie jest od nas zależne. Ale wyobraźcie sobie gdy mała dziewczynka chce wziąć bułki, schyla się a tam nagle z nowej porcji ciepłych kajzerek wyłania się wielka rękawica kuchenna i kłapie. Na szczęście nikt ich nigdy nie przyłapał i rodzice uważają, że dziecko przestraszyło się wpadających bułek.



No i myślę, że na chwilę obecną to wszystko chociaż mam więcej zabawnych sytuacji, ale nie chce nikogo zgorszyć. Przy okazji dziękuję za udział w rozdaniu i myślę, że do wtorku powinny pojawić się wyniki.
piątek, 10 czerwca 2016

#20 Dalsza walka z oznakami starzenia z Moistfull Collagen od Etude House.

Jak nie od dziś wiadomo jestem fanką wszystkiego co ma zapobiec oznakom starzenia, w końcu lepiej wcześniej nim zapobiegać by na starość nie musieć z nimi walczyć. Dlatego postanowiłam zainwestować w kilka produktów czołowej serii mojej ulubionej firmy Etude House. Linia Moistfull Collagen jest jedną z najbardziej znanych i lubianych w Korei, więc niczym dziwnym nie powinno być, że skusiłam się na dwa cudeńka - Sleeping Pack (maska na noc) oraz emulsję. Skąd to zamiłowanie do Moistfull Collagen? To postaram się wam wytłumaczyć.



Sleeping Pack



Słowo od producenta:

 Małe cząstki super kolagenu i wody z Baobabu uśpione w opakowaniu Moistfull Collagen, nieustannie dostarczają nawilżenie i pozostawiają skórę z uczuciem jędrności. 
 Żel nawilżający jest jak krople wody, orzeźwia i nie zapycha. Sleeping Pack pozostawia skórę bardzo nawilżoną aż do rana. 




Skład

Water, Hydrolyzed Collagen, Butylene Glycol, Adansonia Digitata Fruit Extract, Cyclopentasiloxane, Alcohol, Glycerin, Cyclohexasiloxane, Trehalose, Adansonia Digitata Seed Oil, Dimethicone, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Dimethiconol, Beta-Glucan, Stearyl Behenate, Glyceryl Caprylate, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/Vp Copolymer, Ethylhexylglycerin, Inulin Lauryl Carbamate, Carbomer, Poloxamer 407, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Polysorbate 20, Propanediol, Phytantriol, Hydroxypropyl Bispalmitamide Mea, Tromethamine, Disodium Edta, Phenoxyethanol, Fragrance.


Moja opinia

Stosuje maskę zgodnie z zaleceniami producenta czyli nakładam jako ostatni etap wieczornej pielęgnacji tuż przed spaniem, a rano po przebudzeniu zmywam letnią wodą. Jak na początku uważałam, że podczas snu cała maska wyląduje na poduszce to mile się zaskoczyłam. Już parę minut po nałożeniu większość produktu wchłonęła się w skórę, więc jedynie mogłam zetrzeć niewielką warstwę podczas mojego wiercenia się w łóżku. Gdy rano się obudziłam i przemyłam twarz ciągle wyczuwałam nawilżenie do tego tą wspaniałą gładkość. Po prostu obudziłam się z uczuciem jakbym była młodym bogiem.  Do tego muszę dodać, że widząc w składzie alkohol przez chwilę się obawiałam, że będzie to nieudany zakup (jak wiadomo moja cera nie lubi się z procentami) ale na moje szczęście nie wystąpiło żadne podrażnienie! Jednak niestety nie dostrzegłam tak bardzo obiecanej jędrności, jednak myślę, że do zakończenia opakowania w końcu się pojawi. Kolejnym minusem jest brak szpatułki przez co nakładanie jej staje się niehigieniczne i wszelkie brudy (zwłaszcza sierść mojego psa) lubią do niej wpadać.

Emulsja



Słowo od producenta

 Małe cząstki super kolagenu i wody z Baobabu uśpione w opakowaniu Moistfull Collagen, nieustannie dostarczają nawilżenie i pozostawiają skórę z uczuciem jędrności. 
Moistfull Collagen Emulsja ma lekką konsystencję, ale całe nawilżenie i składniki przylegają do skóry za pomocą flimu, który je utrzymuje. 



Skład

Water, Hydrolyzed Collagen, Butylene Glycol, Adansonia Digitata Fruit Extract, Glycerin, Pentaerythrityl Tetraethylhexanoate, Cyclopentasiloxane, Hydrogenated Poly(C6-14 Olefin), Polysorbate 60, Cyclohexasiloxane, Adansonia Digitata Seed Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Glyceryl Stearate, Dimethiconol, Cetearyl Alcohol, Sorbitan Stearate, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/Vp Copolymer, Ethylhexylglycerin, Alcohol, Carbomer, Tromethamine, Poloxamer 407, Peg-100 Stearate, Phytantriol, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Phenoxyethanol, Disodium Edta, Fragrance



Moja opinia

Według zaleceń producenta emulsję powinno się nakładać odpowiednią ilość produktu od środka na zewnątrz wykonując przy tym masaż a później "obrócić" na lewą stronę by powstał film. Jakkolwiek to komicznie brzmi chodzi po prostu o to by przejechać dłonią od zewnętrznej strony do środka. Przyznam, że jest to treściwy kosmetyk, który chce tak samo wychodzić jak ketchup od Heinz'a. Czyli im bardziej się męczysz by wypłynął to tym bardziej tego nie chce zrobić. Ma on bardzo wodną konsystencję przez co trudno jest nałożyć "odpowiednią ilość". Jednak wracając do samej emulsji jest tak nasycona, że używam jej tylko w wieczornym rytuale, ponieważ po prostu makijaż się na niej nie utrzymywał. Skóra dostaje taką dawkę składników odżywczych i nawilżenia, że jest to kosmetyk tylko na noc. Przed zakupem uważałam, że to będzie strzał w dziesiątkę jednak niestety nie jest to kosmetyk jaki bym chciała. Efekty ma nieziemskie, ponieważ czuć to nawilżenie skóry ale poszukiwałam czegoś na dzień.

Podsumowując

Jestem zadowolona z zakupu tych dwóch produktów od Etude House, ponieważ odczuwam rzeczywistą poprawę nawilżenia mojej cery. Przecież odpowiednie nawilżenie i nawodnienie skóry jest jednym z sposobów walki z oznakami starzenia! Jak jestem w pełni zadowolona z maski (pomijając niehigieniczne nakładanie) to z emulsji tylko w połowie. Jest to wspaniała linia jednak moim zdaniem nastawiona na wieczorny rytuał, gdzie w ciągu dnia także chcę zadbać by poziom nawilżenia i nawodnienia był odpowiedni. Chociaż muszę przyznać, że na pewno Moistfull Collagen się nie zmarnuje ponieważ jest idealny na lato gdy skóra jest narażona na wysuszenie przez ciepłe powietrze i słońce (plus w moim wypadku wiatr halny w górach). Może troszkę jedynie spadło moje zafascynowanie Etude House, ale mimo to dalej jest to moja ulubiona koreańska firma na rynku kosmetycznym.

Pozdrowienia z gór :*

Przy okazji przypominam o rozdaniu bloga KLIK
poniedziałek, 6 czerwca 2016

#19 Pierwsze rozdanie bloga

Po długich namysłach postanowiłam zorganizować rozdanie na moim blogu. A może raczej powinnam napisać, że po długim myśleniu co by tutaj rozdać. Miałam tysiące myśli na minutę, ale przecież nie mogę dać czegoś co nie jest sprawdzone. Więc tym sposobem usiadłam przed moją kosmetyczką i przyglądałam się jej zawartości. Tym sposobem wyłoniłam zwycięzców, którzy mogą zawitać u was w kosmetyczce a są to:



Zestaw trzech kremów BB o pojemności 7 g od Skin79 (pisałam o nich tutaj)
Żel do demakijażu od Purito (*klik*)
Zestaw maseczek w płachcie od Skin79 + Secret Key
Urocza szminka od Tony Moly

Co zrobić by wziąć udział w losowaniu?

Wystarczy, że zobserwujesz mój blog i uzupełnisz poniższy formularz, który wyślesz w komentarzu. Każde dodatkowe spełnienie wymogu dodaje jeden głos do puli. 

Formularz zgłoszeniowy:

1. Obserwuję bloga jako (twój nick)
2. Lubię fanpage na facebooku jako (Imię i pierwsza litera nazwiska) 
3. Obserwuję Instagrama jako (nick)
4. Banner tak/nie (podaj link do twojego bloga)
5. (mój adres e-mail)

Do kiedy trwa rozdanie?

Zgłoszenia będę przyjmować do 30 czerwca, a wyniki powinny pojawić się do tygodnia.


Banner


Instagram

Facebook