środa, 9 marca 2016

#9 *PUK PUK* - trochę o moim szukaniu odpowiedzi.

-Kto tam?
- Twoja cera.
- Jaka cera?
-Zgadnij!

Dzisiaj postanowiłam podzielić się z wami jak to było ze mną i odkrywaniem mojej cery. Oczywiście przecież teraz wiadomo, że mam cerę wrażliwą ponieważ wspomniałam o tym w notce o mojej codziennej rutynie. Jednak od razu nie było tak kolorowo i nie szukałam kosmetyków przeznaczonych dla mojego typu cery co w moim przypadku miało bardzo tragiczne skutki. Ale o tym później... Pozwólcie, że zacznę tą historię od początku.



Trzeba zaznaczyć, że byłam, jestem i będę córeczką tatusia. Dlatego zamiast patrzeć jak Mama się maluje i podbierać jej kosmetyki, biegłam na dwór i razem z Tatą grzebałam w pamiętnym Fiacie 125, później w Polonezie, następny był Passat i tak dalej... Generalnie lepiej znałam skrzynkę z narzędziami niż kosmetyczkę mojej Mamy. Jednak w pewnym momencie doszło do mnie, że tak jakby jestem dziewczynką, więc trzeba się tak zachowywać. Miało to miejsce gdy zaatakował mnie trądzik, co niestety było bardzo wcześnie, ponieważ miałam wtedy 12 lat. Wstydziłam się rozmawiać o tym z rodzicami, więc jak to wspaniała młoda pobiegłam do koleżanek. Niestety jak wiadomo w tym wieku niezbyt wiele się wie o urodzie, więc w sumie nic nowego się nie dowiedziałam. Wtedy postanowiłam poprosić Mamę by kupiła mi coś do oczyszczania twarzy (w końcu widziało się reklamy w telewizji) i tym sposobem dostałam dwie buteleczki płynów. Jedna z nich to był tonik antybakteryjny z alkoholem, a druga to mleczko z tej samej serii. Jak łatwo się domyśleć, moja pierwsza aplikacja skończyła się tak samo jak gdy Kevin użył płynu po goleniu (Kevin sam w domu). Wydarłam się ponieważ alkohol wręcz palił podrażnioną cerę przez trądzik a do tego jeszcze nie odkryty jej typ robił swoje. Na usprawiedliwienie mojej Mamy dodam, że sama do tej pory niezbyt wiele wie o kosmetykach i ja sama jej pomagam w ich doborze. Więc i wtedy nie wiedziała co mi kupić.


Jednak mimo koszmarnych przeżyć z tymi produktami dalej ich uważałam. Byłam pewna, że jeśli boli to działa jak należy, w końcu alkohol wypala to całe świństwo. Więc niczym dziwnym nie było, że po dwóch tygodniach stosowania moja twarz wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej. Zrozpaczona wyżaliłam się Mamie, która zabrała mnie do drogerii i postawiła przed ekspedientką z tekstem "Coś dla jej twarzyczki'. Więc Pani na moje szczęście przyjrzała się mojej twarzy i po chwili zaczęła pokazywać masę produktów. Mimo zapewnień, że pracownica w drogerii powinna się znać na kosmetykach i na urodzie, wszystko co przedstawiała miało w sobie alkohol lub kwasy. W końcu wybór padł na żel myjący bodajże z Under 20, który już od kilku lat nie jest na rynku (chyba coś było na rzeczy). Nie było w jego składzie alkoholu, więc podczas użytkowania nie czułam pieczenia jednak tak ściągał i wysuszał moją cerę, że czułam opór podczas uśmiechania. Do tego cały czas odczuwałam swędzenie, no ale może właśnie tak ma być. Więc i tym razem używałam dalej produktu, święcie przekonana, że mi pomoże.



Na moje szczęście trądzik się zakończył, jednak to co po sobie zostawił było koszmarem. Może nie posiadałam wielu blizn, ale stan i kondycja mojej cery mówiły same za siebie. Zamiast wyglądać na 13 dawano mi 16/17 lat. Miałam szarą, zmatowiałą, łuszczącą się skórę. Było to tak widoczne do tego stopnia, że nawet gdy złapałam trochę słońca to opalenizna była ziemista na twarzy a na reszcie ciała piękna brązowa. Aż ciarki mi przechodzą po plecach kiedy to sobie wspominam... W tym czasie także zmieniłam kosmetyk myjący na delikatny, kremowy peeling od Nivea (Nivea Visage, Pure Effect, All - in - 1 żel - peeling - maska) i to był pierwszy produkt, który nie podrażniał aż tak mojej cery. Więc drodzy czytelnicy i czytelniczki, sprawdza się powiedzenie do trzech razy sztuka!
Bardzo długo używałam tego produktu i jak pomyślę to po raz ostatni zakupiłam go 4 lata temu, a dlaczego to dowiecie się za chwilę



Przez całe gimnazjum w ogóle się nie malowałam, a moja pielęgnacja polegała na posmarowaniu się kremem do twarzy który pachniał czekoladą. Nawet wtedy się nie zastanawiałam czemu tak mnie policzki swędzą ale krem tak pięknie pachniał. Był to czas kiedy z koleżankami przeglądałyśmy nasze szafy i przymierzałyśmy wszystko co się dało. Oczywiście zostało to udokumentowane na zdjęciach. Też to był czas kiedy ścięłam włosy, które sięgały mi do pasa na takie do ramion. Cerą w ogóle się nie przejmowałam, w końcu właśnie teraz wszyscy moi znajomi zaczęli dojrzewać i mieć trądzik. A jako, że ja swój już dawno przeszłam czułam się o wiele lepiej, nie mając czerwonej twarzy tak jak inni. Oczywiście zazdrościłam makijażu starszym dziewczyną, ale gdy ja chodziłam do szkoły to makijaż był zabroniony, więc nawet nie próbowałam. Więc kolejne trzy lata nie skupiłam się na mojej cerze i na prawdę tego żałuję. 



Zanudziłam was? Jeśli tak i czytacie ten tekst tylko by dowiedzieć się w jaki epicki sposób odkryłam mój typ cery to właśnie już to tłumaczę! Otóż nie było to może tak epickie jakby moje policzki wysłały mi wiadomość poprzez zaróżowienia w formie liter.... Jednak na szczęście było to pewne i sprawdzone, ponieważ w pierwszej klasie technikum poszłam do kosmetyczki. Nie będę cytować jaki ochrzan dostałam za tak zrujnowaną i zapchaną cerę, ale w końcu się dowiedziałam jaka ona jest. Kosmetyczka powiedziała mi, że mam od dzisiaj dbać o twarz oraz czytać skład każdego kosmetyku jakiego używam, ponieważ mam cerę wrażliwą. Ale to nie koniec ponieważ do tego jeszcze naczynkową. Ja nie obeznana wtedy w świecie urody (etap łażenia w glanach i wygodnych ubraniach) nie wiedziałam co to znaczy. Na moje szczęście Pani wytłumaczyła mi jaki to typ cery, na co jest wrażliwy i nawet wypisała mi na kartce składniki jakich mam się wystrzegać. W sumie mogła mi napisać to co mogę stosować, ponieważ lista byłaby na pewno krótsza... 
Jednak w końcu wiedziałam jaki mam typ cery i teraz mogłam odpowiednio o nią zadbać. Taa... Niezły żart, nie? Mimo tej wiedzy w sumie nie zrobiłam nic nowego. Nie byłam zafascynowana światem makijażu i urody, ponieważ byłam zbyt leniwa a sama myśl, że trzeba wstać o 5 a nie o 5:30 by wykonać makijaż mnie przerażał. 

Nope...


Do zastanowienia się nad kondycją mojej cery zmusiła mnie praca. Dziwiło mnie, że co drugi klient pytał mnie o zdrowie, albo jak widziałam kobiety, które wyglądały promiennie. Ja z swoją szarą i zazwyczaj zaczerwienioną cerą, czułam się jak brzydkie kaczątko w tłumie błyszczących łabędzi. Więc po wypłacie pojechałam do większego miasta gdzie zwiedziłam każdą drogerię. W jednej dłoni trzymałam kartkę od kosmetyczki, której nie wyrzuciłam a w drugiej telefon połączony z internetem, by poczytać opinie o niektórych produktach. Niczym dziwnym nie będzie, że część kosmetyków, które wtedy zakupiłam długo nie postały i wylądowały w koszu. Niestety mimo wiedzy co podrażnia moją skórę nie ma się pewności, że ten produkt na pewno będzie tolerancyjny. Często żałowałam, że nie ma próbek bym mogła sprawdzić czy na pewno ten krem mnie nie podrażni. Do tego gdy zaczynałam przygodę z kosmetykami nie było zbyt wiele firm oferujących produkty dla mojego typu cery. Nie zapominając oczywiście, że musiałam dopasować się do mojej wrażliwości jak i problemu z naczynkami. Teraz gdy minęły 4 lata wiem czego mam szukać, mam sprawdzone kosmetyki i wiem która firma ma bogatszy asortyment dla osób z cerą wrażliwą. Na prawdę żałuję, że typ swojej cery poznałam tak późno, ponieważ przez to widzę oznaki moich złych wyborów. Doprowadzenie mojej twarzy do stanu znośnego zajęło mi dwa lata i od teraz powolnymi krokami staram się chodź trochę naprawić to co zepsułam.



Nie piszę tego by pożalić się jak to miałam trudno i w ogóle cera wrażliwa jest najgorszym typem. Wyznalam to wszystko by uświadomić wam, że jeśli nie zna się swojego typu cery i stosuje się źle kosmetyki to nic nie uzyskamy, a nawet gorzej - pogorszymy sytuację. Sama pielęgnacja na nic się nie zda, kiedy nie wiemy co powinniśmy używać niezależnie od typu swojej cery. Osoby z typem tłustym nie powinny korzystać z kosmetyków dla cery suchej i tak dalej. Dlatego jeśli nie ma się stuprocentowej pewności to radzę udać się do kosmetyczki. Może i wydasz trochę pieniędzy ale zaoszczędzisz na dalszym szukaniu kosmetyków, które będą do Ciebie pasować. Dlatego pamiętajmy o tym by kupować tylko to co będzie dobre dla naszej cery, ponieważ trudniej naprawić wyrządzone szkody niż do nich doprowadzić.


7 komentarzy:

  1. Ale miałaś przygody z tymi produktami. Ja tylko raz miałam taką przygodę, że używałam produktu, który potem spalił mi połowę twarzy nie wiem jakim cudem, ale na szczęście szybko wszystko wróciło do normy :) Bardzo fajny post :) Pozdrawiam
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie pozazdrościć tak wspaniałej kondycji cery! Jednak jak widać u mnie moja twarz była długo bombardowana produktami, które ja podrażniały więc i długo musiałam nad nią pracować.
      Dziękuję za przeczytanie tego wyznania i także pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Jeju, ja mam w sumie mały problem z trądzikiem i bardzo się z tego ciesze :D


    Zapraszam! http://the-fight-for-a-dream.blogspot.com/ Każdy komentarz jak i obserwacja wywołuje uśmiech na mojej twarzy :) x

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja wciąż walcze z trądzikiem, no niestety. Staram się jednak tak jak ty, wybierać kosmetyki odpowiednio do mojej cery. Obserwujemy? Daj znać u mnie xx
    are-we-cool-enough.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrzę, że Twoja droga była równie długo jak moja, tylko że ja mam atopowe zapalenie skóry.. Teraz jest zdecydowanie lepiej, jednak są konkretne pory w ciągu roku, w których moja skóra wygląda koszmarnie.
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja na szczęście trądziku nie mam i nie maluje sie :)

    OFFICIAL PATTY (klik)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uff, nie mam większych problemów ze skórą.



    http://thesnowtime.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz i obserwacja motywuje mnie do dalszego pisania :'D
Pozostaw po sobie ślad a na pewno Cię odwiedzę i także coś po sobie zostawię. c: