Jakiś czas temu na moim Instagramie pochwaliłam się nową paczką z Korei pełną mojego zaopatrzenia kosmetycznego. Jednak do kilku stałych produktów postanowiłam dorzucić kilka nowych które mam zamiar wam przedstawić. By nie przedobrzyć będę przedstawiała wam po jednym produkcie dlatego dzisiaj zacznę od niepozornego opakowania z maską i peelingiem od Tony Moly.
Po pierwsze zacznijmy od składu, który powinien zachwycić każdą fankę naturalnych kosmetyków czyli głównie czarny cukier, miód, złoto oraz klika minerałów. Dzięki temu produkt działa nawilżająco oraz oczyszczająco, a efekty na prawdę bardzo szybko można zauważyć.
Moje własne odczucia odnośnie tego kosmetyku na początku były mieszane. Pamiętam jak pierwszy raz go nałożyłam miałam wrażenie, że duże drobinki cukru wręcz zetrą mi twarz. Było to spowodowane wcześniejszym używaniem łagodnego peelingu od Tołpy o którym już wspominałam. Jednak przy drugim zastosowaniu nie czułam już takiego dyskomfortu jednak ciągle brakowało mi tego efektu "wow". Postanowiłam się przeboleć i moim wręcz słabym angielskim wzięłam się za poszukiwania opinii na tema używanego produktu i odkryłam, że robię to źle.
Owszem na początku nakładałam warstwę na twarz i tak jak bywa zazwyczaj w tego typu kosmetykach zaczęłam delikatnie masować twarz by drobinki pozbyły się martwego naskórka. Dopiero po przegrzebaniu sieci odkryłam, że jeśli chcę uzyskać obiecane efekty to powinnam nałożyć kosmetyk na twarz i pozostawić go tak jak robi się z maską. Najlepiej tak zrobić podczas kąpieli gdy para wodna rozpuszcza drobinki cukru. Wydawał mi się to głupi pomysł, ponieważ jak ma to oczyścić twarz jeśli zaraz cały cukier z niej spłynie i nawet nie będzie miał szans by wydobyć zebrane sebum i brud. Ale jestem naturalną blondynką, więc sceptycznie nastawiona tak zrobiłam. Jakim miłym zaskoczeniem było gdy po kąpieli dostrzegłam faktycznie oczyszczone zaskórniki i to bez peelingu mechanicznego! Od tamtej pory stałam się wielką fanką tej maski od Tony Moly a tym bardziej, że jeśli odczuwa się potrzebę starcia martwego naskórka to można ją wykorzystać jako peeling pomijając wszelkie obiecane efekty.
Jednak pragnę zauważyć, że maskę stosuję dwa razy w tygodniu a nałożenie jej poprzedza demakijaż oraz oczyszczenie twarzy dwoma produktami myjącymi. Mój kochany żel od Purito oraz olejek do mycia twarzy, więc produkt jest nałożony na idealnie oczyszczoną twarz.
Komu polecam Gold Black Sugar Mask? Każdemu kto nie może stosować peelingów mechanicznych a chce zadbać o nawilżenie twarzy oraz pozbyć zaskórników. Do tego jest to w pełni naturalny kosmetyk i nie podrażnia cery wrażliwej, więc osoby zmagające się z tym problemem także mogą śmiało sięgnąć po to cudeńko.
Przy okazji spóźnione życzenia po Wielkanocne, ale miałam tak dużo na głowie, że posiadałam odwyk od komputera i telefonu. xD
Moje własne odczucia odnośnie tego kosmetyku na początku były mieszane. Pamiętam jak pierwszy raz go nałożyłam miałam wrażenie, że duże drobinki cukru wręcz zetrą mi twarz. Było to spowodowane wcześniejszym używaniem łagodnego peelingu od Tołpy o którym już wspominałam. Jednak przy drugim zastosowaniu nie czułam już takiego dyskomfortu jednak ciągle brakowało mi tego efektu "wow". Postanowiłam się przeboleć i moim wręcz słabym angielskim wzięłam się za poszukiwania opinii na tema używanego produktu i odkryłam, że robię to źle.
Owszem na początku nakładałam warstwę na twarz i tak jak bywa zazwyczaj w tego typu kosmetykach zaczęłam delikatnie masować twarz by drobinki pozbyły się martwego naskórka. Dopiero po przegrzebaniu sieci odkryłam, że jeśli chcę uzyskać obiecane efekty to powinnam nałożyć kosmetyk na twarz i pozostawić go tak jak robi się z maską. Najlepiej tak zrobić podczas kąpieli gdy para wodna rozpuszcza drobinki cukru. Wydawał mi się to głupi pomysł, ponieważ jak ma to oczyścić twarz jeśli zaraz cały cukier z niej spłynie i nawet nie będzie miał szans by wydobyć zebrane sebum i brud. Ale jestem naturalną blondynką, więc sceptycznie nastawiona tak zrobiłam. Jakim miłym zaskoczeniem było gdy po kąpieli dostrzegłam faktycznie oczyszczone zaskórniki i to bez peelingu mechanicznego! Od tamtej pory stałam się wielką fanką tej maski od Tony Moly a tym bardziej, że jeśli odczuwa się potrzebę starcia martwego naskórka to można ją wykorzystać jako peeling pomijając wszelkie obiecane efekty.
Jednak pragnę zauważyć, że maskę stosuję dwa razy w tygodniu a nałożenie jej poprzedza demakijaż oraz oczyszczenie twarzy dwoma produktami myjącymi. Mój kochany żel od Purito oraz olejek do mycia twarzy, więc produkt jest nałożony na idealnie oczyszczoną twarz.
Komu polecam Gold Black Sugar Mask? Każdemu kto nie może stosować peelingów mechanicznych a chce zadbać o nawilżenie twarzy oraz pozbyć zaskórników. Do tego jest to w pełni naturalny kosmetyk i nie podrażnia cery wrażliwej, więc osoby zmagające się z tym problemem także mogą śmiało sięgnąć po to cudeńko.
Przy okazji spóźnione życzenia po Wielkanocne, ale miałam tak dużo na głowie, że posiadałam odwyk od komputera i telefonu. xD
Ooo tak, to by było idealne dla mnie, bo zaskórniki to moja zmora :/
OdpowiedzUsuńhttp://zyciepelnekoloru.blogspot.com/
Lubię różne peelingi :) Ten bym chętnie wypróbowała, bo lubię sobie przynajmniej raz w tygodniu zrobić odpowiednie nawilżenie i oczyszczenie twarzy :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNa pewno by mi pomógł! :)
OdpowiedzUsuńhttp://lone-gunmens.blogspot.com
ładny ma kolor;D smaczny xd
OdpowiedzUsuńSama chętnie przetestuje :D
OdpowiedzUsuńZapraszam!
http://bleedingoutforyou.blogspot.com/
Sama robię podobny peeling z cukru i oliwy z oliwek :)
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt :D wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńsłyszałam o tym i z miłą chęcią bym wypróbowała
OdpowiedzUsuńDyed Blonde