Pierwszą rzeczą jaką robimy gdy mamy chwilę spokoju to jest po prostu rozmowa. Jednak nie mówimy wtedy o takich sprawach jak pogoda tylko rzucamy w siebie sucharami bądź plotkujemy o tym co zabawnego nam się przydarzyło z udziałem klientów. Na przykład ostatnio miałam z kolegą napady głupawki odnośnie buraków i chrzanu na których brak narzekał jeden z klientów (chociaż "narzekał" to zbyt słabe słowo" i gdy tylko zdarzyła się okazja śmialiśmy się z tego. Mniej więcej wyglądało to tak, że co chwilę szły teksty "przestań chrzanić i idź sadzić buraki". Co zapewne jeśli usłyszałby klient to nic by nie zrozumiał. Ale nas to tak rozbawiało, że prawie leżeliśmy ze śmiechu.
Tak samo gdy na zmianie trafią się gracze i nagle zaczynamy dyskutować o jakiejś grze bądź jak to miałam z innym kolegą o zabijaniu smoków. Wyobraźcie sobie minę klienta, który zaspany wchodzi do sklepu i słyszy jak dwójka dorosłych pracowników kłóci się czy zabijanie smoków jest dobre czy złe. Jestem pewna, że uznał nas za chorych psychicznie i zaczął powoli żałować, że przekroczył próg supermarketu.
Druga rzecz to podjadanie. Nieraz w trakcie pracy potrafi złapać mały głód i wtedy trzeba coś zjeść. Zazwyczaj jakaś mała przekąska, która zmieści się do kieszeni i podczas np. wykładania towaru można ją spokojnie zjeść. Rok temu na dzień dziecka otrzymaliśmy od kierownika po pacce mamby więc każdy z nas przy jakiejś okazji się nią zajadał. Moja koleżanka uznała, że zamiast co chwilę odwijać papierki wpakuje do buzi kilka na raz. Cóż nie wiedziała, że gdy się zaklei podejdzie do niej klient by się o coś spytać. Nigdy nie widziałam by była tak speszona jak wtedy gdy nie mogła połknąć mamby by odpowiedzieć klientowi. Tak samo nieraz na kasie trzymam kanapki i staram się je skubać by wytrzymać do przerwy (jestem strasznym łakomczuchem) i gdy tak zapcham się kanapką akurat musi ktoś podejść do kasy. Na szczęście większość klientów jest wyrozumiała.
W trzeciej czynności jesteśmy mistrzami. Kojarzycie ten moment podczas zakupów gdy nie możesz czegoś znaleźć i poszukujesz obsługi, która jeszcze chwilę temu tutaj była ale nigdzie nikogo nie ma? To właśnie nasze ulubione zajęcie czyli uciekanie przed klientami kiedy zauważamy, że coś od nas chcą. Zazwyczaj ma to miejsce podczas złych dni albo gdy jest tyle do roboty, że nie ma się ochoty pokazać palcem gdzie co leży. Wtedy włącza nam się kontrolka informująca, że czas uciekać a najlepiej to do magazynu. Niby musimy być nastawieni na idealną obsługę klienta, ale gdy ktoś mnie pyta po raz setny od toaletę albo o chrzan to ma się już dosyć i trzeba się szybko ewakuować. Jeśli to coś ważnego pójdzie do kasjerki i ta nas zawoła ale jeśli to było lenistwo by nie przejść przez cały sklep to mówi się trudno. Wiem, jesteśmy wredni.
Najlepszą zabawą na sklepie jest jeżdżenie wózkami, ale nie zgodnie z zaleceniami. Gdy tylko jest pusta alejka budzi się w nas dziecko i nagle się rozpędzamy i uwieszamy na wózku by z pięknym poślizgiem dojechać tam gdzie chcemy. Oczywiście wtedy wózki są odpowiednio dociążone towarem do wyłożenia. Nauczyłam się tego gdy kiedyś tak zadowolona się rozpędziłam i chwilę później widziałam sufit a wózek dalej pojechał. Ponoć na monitoringu dość zabawnie to wyglądało bo nagle na jednej kamerze jestem a na drugiej już widać tylko samotny wózek.
A widzieliście kiedyś jak dwóch pracowników rzuca do siebie arbuzami, bo jednemu nie chce się ze skrzyni iść do półki? Mówię wam to powinna być dyscyplina sportowa a jak do tego zacieśnia więzy pracownicze! Oczywiście to wszystko ma miejsce gdy klienta nie ma w pobliżu bo w końcu nie wypada rzucać czymś co może kupić. Ma to nie tylko miejsce na warzywniaku ale wszędzie. A coś kolega znajdzie na półce gdzie nie powinno być, a ja akurat jestem tam gdzie jest miejsce tego produktu więc wtedy czas na zabawę! No dobra nie robimy tego tylko na alkoholach, bo w sumie byłoby żal gdyby się rozbiło.
Wśród męskiej części załogi jest jedno bardzo lubiane zajęcie na piekarni - straszenie ludzi. Jako, że piekarnia jest tak zabudowana, że nawet nas nie widać gdy wyrzucamy bułki to klienci nie mają pojęcia, że gdzieś tam za pólkami chowa się wredny pracownik. Oczywiście nie mówię tutaj o panice gdy włącza się alarm pieca by wyjąć bułki (wyje jak alarm antywłamaniowy) bo to nie jest od nas zależne. Ale wyobraźcie sobie gdy mała dziewczynka chce wziąć bułki, schyla się a tam nagle z nowej porcji ciepłych kajzerek wyłania się wielka rękawica kuchenna i kłapie. Na szczęście nikt ich nigdy nie przyłapał i rodzice uważają, że dziecko przestraszyło się wpadających bułek.
No i myślę, że na chwilę obecną to wszystko chociaż mam więcej zabawnych sytuacji, ale nie chce nikogo zgorszyć. Przy okazji dziękuję za udział w rozdaniu i myślę, że do wtorku powinny pojawić się wyniki.
rzucanie arbuzem xd to musi być coś:D
OdpowiedzUsuńOd razu widać, że to mały sklep, w dużym by to nie przeszło ;) Wbrew pozorom ludzie nie szufladkują od razu roześmianych ludzi jako chorych i nie żałują, że mają z nimi do czynienia. Ot, śmieją się to się śmieją, o ile nie zawalają przy tym swoich obowiązków to ok. No chyba, że ostentacyjnie śmiejecie się przy klientach, którzy mogą pomyśleć, że to z nich i nie kupować tam więcej ze względu na nieprzyjazną atmosferę. Tak samo jeśli chodzi o uciekanie przed klientami - to nie jest zwyczajnie wredne. To jest czyste chamstwo i niedopełnienie waszych obowiązków. Wasz kierownik o tym nie wie czy jest kierownikiem tylko z nazwy? ;P Taki klient niekoniecznie pójdzie po pomoc do kasjerki - ja bym nie poszła, nigdy nie pytam kasjerek bo one mają inne obowiązki, jak uda mi się nikogo złapać to po prostu wychodzę. Nie mam w zwyczaju wracać do sklepów, w których obsługa mnie zbywa, mam za to zwyczaj zwracania uwagi na błędy (kiedy widzę np. zły plakat czy w ogóle brak ceny to zgłaszam pracownikom, lepiej żebym ja zwróciła grzecznie uwagę i oni to poprawili niż żeby przyszła jakaś baba się awanturować, że chce zwrotu pieniędzy za literówkę).
OdpowiedzUsuńStraszenie ludzi może i jest zabawne ale mielibyście poważny problem gdyby akurat trafiło na osobę, która ma chore serce lub z innego powodu źle reagowała na takie rzeczy. Wiecie, że u dzieci może pojawić się trauma na całe życie przez coś takiego?
A podjadania lepiej się oducz zanim pójdziesz do bardziej wymagającej pracy. Poza tym, że to niekulturalne i nieprofesjonalne mieć pełną gębę kiedy przychodzi klient (a nie powinnaś mieć w ustach nawet gumy do żucia) to takie podjadanie jest niezdrowe. Przygotuj sobie dzień wcześniej porządne drugie śniadanie (nie zdechłą kanapkę, coś porządnego), które zjesz w trakcie PRZERWY, a rano pamiętaj o śniadaniu to nie będziesz musiała podjadać.
Ale generalnie, o ile nie zostawiacie palet na środku alejki tak, że nie da się przejść (pozdrawiam leniwe łajzy z Tesco w mojej miejscowości) i klienci się nie skarżą to fajnie, że masz pracę, w której też możesz się pośmiać ;)
Może nie tak mały, ponieważ jest większy od Biedronek w mojej miejscowości ale ilość personelu jest po prostu minimalistyczna (jak jest dwóch pracowników na zmianie to już są tłumy). Nie zaprzeczam, że unikanie klientów podchodzi pod niekompetencję jednak tak samo jak kasjerki mamy swoje obowiązki (chociaż zdaniem klientów kasjerka powinna wiedzieć wszystko) i nie zawsze mamy czas na oprowadzanie klientów za rączkę ponieważ nie chce im się przejść całego sklepu. Przy tak małym personelu na prawdę nie ma się siły by zamiast towarować sklep i być wsparciem na drugiej kasie muszę co chwilę chodzić z klientami, zwłaszcza gdy powiedzenie mu słownie gdzie co leży jest uznawane przez większość za chamstwo (co tam, że akurat dźwigam 12 kg mleka, przecież mogę z tym kartonem przebiec cały sklep). Co do twojego zwracania uwagi na błędy to mogę jedynie pogratulować cierpliwości chociaż może nie zdajesz sobie sprawy, że nie za wszystko są odpowiedzialni szeregowi pracownicy, ale i tak miło, że ktoś o nas myśli. :'D
UsuńO co do podjadania to będę się kłócić, ponieważ jak na początku napisałam, że jeśli jest dwóch pracowników na sklepie to na prawdę cud. Wątpię by klienci zrozumieli, że muszą postać w kolejce dłużej, ponieważ ktoś ma przerwę, albo gdy na sklepie jest tylko jedna kasjerka i zastępca kierownika to na pewno z wielką radością by przyjęli fakt, że trzeba zamknąć sklep na pół godziny ponieważ należy mi się przerwa. Podjadam w pracy, ponieważ nie zawsze mam okazję by pójść spokojnie na zaplecze socjalne i zjeść ciepły posiłek. Nie robię tego dla siebie tylko dla klientów i całego sklepu, więc raczej nie wytrzymałabym w pracy 8 godzin bez żadnego posiłku nawet jeśli jadam w domu obfite obiady/śniadania. Bo jadam w domu i to w niemałej ilości by jak najdłużej wytrzymać w pracy.
Generalnie praca na sklepie nie jest kolorowa i wygląda całkowicie inaczej od strony pracownika niż klienta. Jak już wcześniej pisałam w poście "To że Ciebie obsługuję nie oznacza, że jestem gorszego sortu" klienci mają przekonanie, że musimy robić wszystko by byli zadowoleni z zakupów, ale na prawdę to nie jest możliwe! POK nie może nigdy wynosić 100% ponieważ jest to stratne dla firmy.
A ja akurat aktualnie też mam pracę gdzie obsługuję klientów, więc wiem jacy ludzie potrafią być upierdliwi ;) Czasem trzeba się trochę pośmiać, pogadać o pierdołach, bo inaczej się nie da :)
OdpowiedzUsuń