wtorek, 23 lutego 2016

#3 Wyznania kasjerki - wprowadzenie

Tak ja zapowiadałam na blogu będzie seria notek nawiązująca do mojej pracy i jak w rzeczywistości świat jest postrzegany przez pracowników sklepów. Jednak nim pochwalę się wyczynami u mnie w firmie przydałoby się wytłumaczyć parę rzeczy, by później nie było zdziwienia.
Po pierwsze sklep w jakim pracuję jest bardzo mały przez co obowiązki pracowników mogą odbiegać od tych np. z hipermarketów. Każdy jest zatrudniony na tak zwanym multiskillu czyli oprócz siedzenia na kasie mogę robić wszystko inne zaczynając od pracy przy piekarni po wykładanie towaru. Oczywiście z powodu małej liczby pracowników, wiele rzeczy wykonujemy na raz, w końcu nie będę przez osiem godzin wypiekać pieczywa jeśli mogę w między czasie zająć się rozładowaniem palety. Nie tylko jest to korzystne dla firmy ale i także dla pracowników, ponieważ gdybym miała przez osiem godzin siedzieć na piekarni to czas by mi się niemiłosiernie dłużył. Uwierzcie mi, że nie ma nic gorszego niż brak zajęcia w sklepie, co zazwyczaj następuje u mnie w czasie martwego sezonu.

Tak bardzo nudno...


No właśnie jak wspomniałam o sezonie to wypada wytłumaczyć dlaczego jest on brany pod uwagę. Otóż pochodzę, mieszkam i pracuję w małej miejscowości turystycznej, która jakimś cudem jest bardzo znana. Dlatego normalnym jest, że prawie przez cały rok tłumy turystów przewija się przez sklep nawet w weekendy. W końcu każdy marzy o dwudniowym wypadzie w góry... Ogólnie to w ciągu całego roku są tylko trzy miesiące bez ruchu, czyli przez taki czas można się zanudzić szukając jakiegoś kreatywnego zajęcia by szefostwo nie uważało, że się obijamy.Jednak przez pozostały czas mamy urwanie głowy i nie ma czasu na zastanowienie się jak w ogóle mamy na imię.
Trzecia sprawa może wiele wytłumaczyć gdy będę wspominała o dziwnych i czasami komicznych sytuacjach jakie mają miejsce u mnie w firmie. Otóż polityka sklepu kładzie spory nacisk na stworzenie zgranego, dobrze dogadującego się zespołu. Dlatego zwracamy się do siebie po imieniu (i nie tylko ale o tym będzie kiedy indziej) nawet z osobami na stanowiskach funkcyjnych. Gdy zaczynałam pracę pierwsza kierowniczka dawała mi kazanie gdy za każdym razem nazwałam ją "panią" natomiast obecny kierownik zawstydza się na "szefa". Właśnie między innymi z tego powodu u mnie na sklepie panuje luźna i przyjazna atmosfera gdzie lubimy sobie dokuczać, śmiać się czy po prostu raz na jakiś czas zrobić grupowy wypad do knajpy. Dzięki temu chce się pracować w takim miejscu, co zapewne zawdzięczam małemu formatowi sklepu. 




I to na tyle jeśli chodzi o wprowadzenie. Następna notka z tego cyklu nie powinna już tak przynudzać, a przynajmniej mam taką nadzieję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz i obserwacja motywuje mnie do dalszego pisania :'D
Pozostaw po sobie ślad a na pewno Cię odwiedzę i także coś po sobie zostawię. c: