sobota, 27 lutego 2016

#4 Moja codzienna rutyna

Na wstępie przedstawię, że zainspirowałam się wpisem na blogu Bunny (serdecznie zapraszam) jednak ja przedstawię ten temat odnośnie całego dnia, ponieważ moja rutyna trwa od rana do wieczora.


Poranek

Krok pierwszy - oczyszczenie

Nawet z samego rana na skórze znajdują się zanieczyszczenia, które nagromadziły się podczas snu (między innymi z poduszki), dlatego moim pierwszym krokiem jest pozbycie się ich, by nie znajdowały się pod makijażem.
Dzień rozpoczynam oczyszczającego tonika bez alkoholu przeciw niedoskonałościom od Mixy.



Z tego powodu, że posiadam cerę wrażliwą muszę bardzo dokładnie dobierać kosmetyki jak i czytać co do joty ich skład. Na moje szczęście na rynku istnieje firma Mixa, która tworzy kosmetyki przeznaczone dla takich osób jak ja.

Dopiero po oczyszczeniu sięgam po drugi produkt, który ma zadbać o czystość i świeżość twarzy a jest nim tonik od słynnej koreańskiej firmy jaką jest Etude House czyli Wonder Pore Freshner 7 in 1, który używam w formie mgiełki.


Etude House obiecuje nam aż siedem efektów jakie nastąpią po używaniu tego produktu. Głównie chodzi o dokładne oczyszczenie porów jak i minimalizacja ich widoczności oraz kontrolowanie wydzielania sebum. Jednak także tonik ma przywrócić naturalne pH skóry oraz odpowiednio ją nawilżyć dzięki czemu mamy uzyskać obiecane powyżej efekty. Nie można zapomnieć, że wchodząca w skład mięta pieprzowa idealnie odświeża skórę. Ja osobiście długo wstrzymywałam się z zakupem tego produktu, ponieważ nie mogłam znaleźć jednoznacznej opinii produktu. Jednak po czytaniu po raz setny składu postanowiłam się wykosztować (zapłaciłam ponad 50 zł za 250 ml produktu). Nie zawiodłam się na tej firmie, ponieważ już po tygodniu stosowania dostrzegłam obiecane efekty i tonik na stałe zawitał w mojej kosmetyczce.

Krok drugi - nawilżenie

Po dokładnym oczyszczeniu i odświeżeniu skóry twarzy przystępuję do jej nawilżenia przy okazji tworząc bazę pod podkład. W tym celu sięgam po mój ulubiony na chwilę obecną krem z firmy o której niedawno wspomniałam.

Po raz kolejny pojawia się Mixa (i zapewniam, że i nie po raz ostatni) tym razem z Bogatym kremem odżywczym z olejkiem z wiesiołka. Pomijając boski zapach produktu jest on bardzo odżywczy i po chwili czuć, że cera jest na prawdę nawilżona ale za razem nie jest tłusta. Pięknie się wchłania i nie zapycha, więc z wielką radością korzystam z tego kremu zwłaszcza, że wiem co ta firma potrafi.

Krok trzeci - makijaż

Tutaj nie będę się rozpisywać, ponieważ moja kosmetyczka jest tak duża, że by wszystko opisać potrzebowałabym osobnej serii notek. Może kiedyś się na to skuszę, ale na chwilę obecną wystarczy wiadomość, że trzecią kolejnością z rana jest u mnie malowanie.

Wieczór

Krok pierwszy - demakijaż

Gdy po całym dniu chodzenia w makijażu bądź i bez niego trzeba przystąpić do pozbycia się nagromadzonych brudów. Jest to u mnie wieloetapowe, ale to z powodu dość dużej ilości makijażu jak i chęci porządnego pozbycia się go. W końcu nie od dziś wiadomo, że niedokładne oczyszczenie twarzy prowadzi do dalszych komplikacji jak i pogorszenia stanu cery.
Pierwszy produkt po jaki sięgam jest Mleczko do demakijażu Optymalna tolerancja oczywiście od Mixy.

Produkt nakładam na twarz za pomocą palców i pozostawiam na chwilę by rozpuścił makijaż, po czym ściągam go za pomocą wacika. Jest to najbardziej efektywny sposób aplikowania tego mleczka i zresztą podany przez producentów. Próbowałam używać go w sposób tradycyjny ale nie spełniał wtedy swoich właściwości. Przy okazji oprócz makijażu odczuwa się nawilżenie skóry. Jednak jest to dość obfite natłuszczenie dlatego sięgam po nie jako pierwsze.
Ponieważ drugim produktem, który najlepiej radzi sobie z demakijażem oczu oraz pozbywa się nadmiaru mleczka, które jeszcze jakimś cudem się ostało jest Łagodzący Tonik także od Mixy.

Tak jak wskazuje nazwa produktu ma on przynieść ukojenie zmęczonej po całym dniu skórze twarzy. Jest idealnym produktem gdy mam wrażenie, że zaraz twarz mi eksploduje bądź zwinie się w rulon i spadnie na podłogę. Pierwszy raz kupiłam ten tonik podczas lata i świetnie się sprawdzał po całym dniu na słońcu powodując przyjemne mrowienie na twarzy. 
Natomiast co dwa dni sięgam po mikrozłuszczający żel peelingujący do mycia twarzy od Tołpy.


Ma na celu pozbycie się martwego naskórka a jego konsystencja jest po prostu powalająca. Nie posiada dużych grudek tylko piasek korundowy, przez co unika się poważnych podrażnień jak i masaż twarzy jest bardziej przyjemny. Wspaniale oczyszcza i wygładza skórę co niczym dziwnym nie jest biorąc pod uwagę rzetelność tej firmy jeśli chodzi o działanie ich produktów. Do tego nie podrażnia mojej wrażliwej skóry więc jestem jak najbardziej na tak!

Krok drugi - nawilżenie

I po raz kolejny zajmuję się nawilżeniem tym razem do kosmetyku wspomnianego przy poranku dochodzi dodatkowy krem pod oczy z kozim mlekiem od Ziaji.

Ponieważ posiadam dość wyraźne worki pod oczyma, które zawdzięczam dzięki kochanym genom. Jednak nie chcąc by były zbyt wyraźne sięgam po ten krem i delikatnie wklepuję go opuszkami palców. 


No i to na tyle odnośnie mojej "rutyny" i gorąco was zachęcam do podzielenia się waszymi opiniami o produktach, których ja używam jak i za razem co uważacie o takiej pielęgnacji.

wtorek, 23 lutego 2016

#3 Wyznania kasjerki - wprowadzenie

Tak ja zapowiadałam na blogu będzie seria notek nawiązująca do mojej pracy i jak w rzeczywistości świat jest postrzegany przez pracowników sklepów. Jednak nim pochwalę się wyczynami u mnie w firmie przydałoby się wytłumaczyć parę rzeczy, by później nie było zdziwienia.
Po pierwsze sklep w jakim pracuję jest bardzo mały przez co obowiązki pracowników mogą odbiegać od tych np. z hipermarketów. Każdy jest zatrudniony na tak zwanym multiskillu czyli oprócz siedzenia na kasie mogę robić wszystko inne zaczynając od pracy przy piekarni po wykładanie towaru. Oczywiście z powodu małej liczby pracowników, wiele rzeczy wykonujemy na raz, w końcu nie będę przez osiem godzin wypiekać pieczywa jeśli mogę w między czasie zająć się rozładowaniem palety. Nie tylko jest to korzystne dla firmy ale i także dla pracowników, ponieważ gdybym miała przez osiem godzin siedzieć na piekarni to czas by mi się niemiłosiernie dłużył. Uwierzcie mi, że nie ma nic gorszego niż brak zajęcia w sklepie, co zazwyczaj następuje u mnie w czasie martwego sezonu.

Tak bardzo nudno...


No właśnie jak wspomniałam o sezonie to wypada wytłumaczyć dlaczego jest on brany pod uwagę. Otóż pochodzę, mieszkam i pracuję w małej miejscowości turystycznej, która jakimś cudem jest bardzo znana. Dlatego normalnym jest, że prawie przez cały rok tłumy turystów przewija się przez sklep nawet w weekendy. W końcu każdy marzy o dwudniowym wypadzie w góry... Ogólnie to w ciągu całego roku są tylko trzy miesiące bez ruchu, czyli przez taki czas można się zanudzić szukając jakiegoś kreatywnego zajęcia by szefostwo nie uważało, że się obijamy.Jednak przez pozostały czas mamy urwanie głowy i nie ma czasu na zastanowienie się jak w ogóle mamy na imię.
Trzecia sprawa może wiele wytłumaczyć gdy będę wspominała o dziwnych i czasami komicznych sytuacjach jakie mają miejsce u mnie w firmie. Otóż polityka sklepu kładzie spory nacisk na stworzenie zgranego, dobrze dogadującego się zespołu. Dlatego zwracamy się do siebie po imieniu (i nie tylko ale o tym będzie kiedy indziej) nawet z osobami na stanowiskach funkcyjnych. Gdy zaczynałam pracę pierwsza kierowniczka dawała mi kazanie gdy za każdym razem nazwałam ją "panią" natomiast obecny kierownik zawstydza się na "szefa". Właśnie między innymi z tego powodu u mnie na sklepie panuje luźna i przyjazna atmosfera gdzie lubimy sobie dokuczać, śmiać się czy po prostu raz na jakiś czas zrobić grupowy wypad do knajpy. Dzięki temu chce się pracować w takim miejscu, co zapewne zawdzięczam małemu formatowi sklepu. 




I to na tyle jeśli chodzi o wprowadzenie. Następna notka z tego cyklu nie powinna już tak przynudzać, a przynajmniej mam taką nadzieję.


piątek, 19 lutego 2016

#2 Makijaż i uroda - czyli co o tym uważam.

Temat urody jak i makijażu jest dość ciężki głównie z powodu walki dwóch różnych stron. Pierwsza z nich uważa, że kobieta powinna przestać się malować, by pokazać swoje naturalne piękno. Ich zdaniem oszukujemy wszystkich w koło jak i siebie same, a winę zrzucają na brak pewności siebie i masę kompleksów w jakie wpadamy przez wyidealizowane modelki w czasopismach i telewizji. Natomiast druga strona od razu wykrzykuje, że jeśli kobieta nie wykona makijażu to od razu padają pytania o zdrowie, w końcu tak marnie wygląda. Do tego niektóre z nas mają uciążliwe problemy skórne, którymi nie chcą się chwalić na każdym kroku więc ukrywają je pod makijażem. Nie raz można trafić w internecie jak w genialny sposób ukrywają niedoskonałości ale i od razu pojawia się fala hejtu, ponieważ jak mogą coś takiego robić!

Makeup wersja Avallac'h xD

Ja swojej strony nie posiadam, ponieważ po części zgadzam się z każdą. Po pierwsze jestem typem kobiety, która jeśli gdzieś ma wyjść musi wykonać pełen makijaż. A nóż widelec trafię na kogoś kogo nienawidzę? A tak w rzeczywistości jestem wielkim śpiochem i zazwyczaj po zarwanej nocy na graniu wyglądam jak chodzący trup lub jak ktoś woli utopiec w Wiedźmina. Nie chcąc straszyć ludzi wolę się "uczłowieczyć" jak to mam zazwyczaj mawiać. Do tego moja praca polega na obsłudze i współpracy z klientem, a nie chcę przez osiem godzin słuchać jak ja to wyglądam. To, że pracuję na kasie nie musi oznaczać, że nie mogę być umalowana. Jednak wracając do hejtu jaki przypuszcza się na dziewczyny z problematyczną cerą trądzikową... Każda z nas chce dobrze wyglądać i nie musieć się martwić, że ludzie patrzą na nią z niesmakiem. Na prawdę każdy kto chodź raz przeszedł ciężki trądzik wie o czym mówię i moim zdaniem nie powinno się obwiniać je za to, że dodają sobie odwagi nakładając makijaż. Niestety ale nasz kanon piękna nie toleruje wszelkich niedoskonałości, a powoływanie się na to, że modelki psują naszą pewność siebie jest bez sensu. Dlaczego? Otóż te same osoby, które używają tego argumentu i tak patrzą i zachwycają się tym jak pięknie wygląda kobieta na okładce. Nawet liczne demotywatory czy inne obrazki w sieci ukazujące piękną dziewczynę jako naturalne piękno. Błagam, ale każda kobieta potrafi dostrzec, że ono tak w pełni naturalne nie jest. Owszem nie widnieje na nich tona "tapety" tylko delikatny makijaż, ale nie jest to w stu procentach naturalne.


Ale teraz cały czas broniłam stronnictwa za makijażem, a więc teraz czas stanąć za jego przeciwnikami. Owszem makijaż jest ważny, ale jego przesada także kole w oczy. Tutaj będę odwoływać się do typowych plastików, gdzie wręcz oczy z orbit wypadają na widok tak grubej warstwy podkładu. Może i ja sama nie robię lekkiego makijażu i nie raz zastanawiam się czy nie powinnam trochę przystopować, ale gdy tylko widzę gdzieś pomarańczową twarz to mam wrażenie, że chyba jednak lepiej wyglądam. Nie da się uniknąć stwierdzenia, że makijaż także może źle wpływać na naszą cerę, zwłaszcza jeśli później go porządnie nie zmyjemy, ale taka warstwa "tapety" na pewno pozytywnie nie wpływa na skórę. W końcu jest cała zaklejona i zapchana co może powodować różne dolegliwości jak np. suchość i łuszczenie się skóry czy tradycyjne wypryski i wągry. Na starość wszystko się odbije i bezpodstawne malowanie się w taki sposób jest po prostu odrażające. Tak samo niepotrzebne zabiegi plastyczne jak np. powiększanie ust. Moim zdaniem wygląda to okropnie i nie rozumiem tego wręcz maniakalnego zapędu do wielkich, soczystych ust. Dlatego i po części popieram osoby, które uważają, że makijaż jest niepotrzebny a przynajmniej moim zdaniem, w tak okropnej odsłonie.



czwartek, 18 lutego 2016

#1 Rozpoczęcie życia bloga

„Tu, z tobą... czując wolność na szlaku i niepewność jutra... dopiero teraz czuję, że żyję.”

Leliana "Dragon Age: Origins"

Nigdy nie byłam dobra w pisaniu pierwszych postów, ale uznałam, że ten cytat z kultowej gry idealnie się tutaj nadaje. Zapewne nie wszyscy rozumieją dlaczego tak uważam (jeśli w ogóle ktoś to rozumie), ale być może jest to winą mojego humanistycznego umysłu, który został zryty przez piekielną (ale za razem wspaniałą) polonistkę w technikum. 
Jednak wracając do tematu serdecznie was witam na blogu o wszystkim i o niczym widzianym z mojej perspektywy. Oczywiście tytuł nie został wzięty z czarnej dziury, ponieważ po części przedstawia tematykę jaką będę poruszać. Czyli nie zabraknie paru notek odnośnie urody jak i ogromnej branży kosmetycznej, ale zważając na ogólnikową nazwę bloga to będę się powoływać na wszelkie możliwe tematy. Między innymi podpowiedzią jest cytat na samej górze, który sugeruje nam, że i o grach będę chętnie wspominać jak i czasami mimochodem odwoływać się do nich podczas jakichkolwiek dygresji w innych notkach.
Wiele pisać o blogu nie będę, ponieważ na górze ekranu znajduje się pasek menu, gdzie widnieje wspaniała zakładka "O blogu" jak i oczywiście "O mnie" gdzie będziecie mogli poczytać jakie to dziwne stworzenie postanowiło stworzyć ogólnikowego bloga. Natomiast tutaj poinformuję, że następny post będzie o urodzie, więc pozdrawiam i biorę się za robotę.

I Zevran na osłodę